Klęska, która boli podwójnie
Niedzielne spotkanie miało być rewanżem za pierwszy, nieudany mecz. Nadzieje na odrobienie strat były ogromne, ale goście mieli inne plany. Dzięki znakomitej jeździe Jasona Doyle’a i Piotra Pawlickiego, to Włókniarz świętował pewne utrzymanie. "Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Gości" – krótki komunikat, który dla gorzowskich fanów oznaczał lawinę problemów. Mimo olbrzymich nadziei i pełnego dopingu trybun, to drużyna z Częstochowy pokazała, jak skutecznie i z determinacją dążyć do celu. Z drugiej strony, w Gorzowie zabrakło tej samej woli walki, a szczególnie zawiedli liderzy.
Rozgoryczenie kibiców wylało się w mediach społecznościowych. Komentarze, pełne żalu i gniewu, uderzają w całą drużynę i zarząd. Jednym z głównych obiektów krytyki stał się trener.
"Brawo trener, który nie potrafi ustawić drużyny sensownie przez pół sezonu" – pisze jeden z fanów.
W podobnym tonie wypowiada się inny kibic, który uważa, że to co stało się w klubie to "poziom dna":
"Jesteśmy dziadami! Wszystko mieliśmy w naszych rękach, ale panowie biznesmeni obliczyli, że warto odjechać dodatkowe spotkania."
Władysław Komarnicki, były prezes Stali Gorzów, nie krył swojego rozgoryczenia w rozmowie z portalem WP SportoweFakty. W ostrych słowach wskazał winnych porażki:
Największa odpowiedzialność za taką klęskę spoczywa na trenerze Stali i jej liderze Martinie Vaculiku. Do Gorzowa przyjechała drużyna, która miała określony cel i dążyła do niego z ogromną determinacją. Włókniarz ma według mnie trzech bohaterów. Są nimi Jason Doyle, Piotr Pawlicki i trener Mariusz Staszewski. Szkoleniowiec gości znakomicie przygotował swoją drużynę. Bardzo chciałbym, żeby on w końcu pojawił się w naszym klubie. Z kolei w Stali nie było ani wybitnego trenera, a w dodatku kompletnie nie pojechali liderzy. Jedyny promyk nadziei to dla mnie młodzież, bo Oskar Paluch i Hubert Jabłoński zdobyli 14 punktów.
Co dalej ze Stalą Gorzów?
Po tej porażce Stal Gorzów nie może pozwolić sobie na rozpacz. Klub czeka dwumecz o siódme miejsce z Innpro ROW Rybnik. Jeśli zdoła zwyciężyć, czeka go jeszcze baraż o utrzymanie z Fogo Unią Leszno lub Abramczyk Polonią Bydgoszcz.
"Może przyda nam się ten spadek, może coś w końcu w tym klubie się zmieni" – to słowa jednego z kibiców, które pokazują, że frustracja sięgnęła zenitu. Niezależnie od przyszłych losów, jedno jest pewne – ostatni mecz na Jancarza pozostawił w sercach kibiców gorzki smak. Pozostaje pytanie, czy klub wyciągnie wnioski z tej bolesnej lekcji?
Dziękujemy, że jesteś z nami!
Napisz komentarz
Komentarze