We wtorek 8 lipca, przed świtem, patrolujący drogę wojewódzką nr 138 funkcjonariusze z Sulęcina – młodszy aspirant Piotr Sławiak i posterunkowa Marcelina Helińska – udzielili pomocy rodzicom rocznej dziewczynki, której stan zdrowia gwałtownie się pogarszał. Zdezorientowani opiekunowie, nie znając okolicy, zatrzymali się przy radiowozie i poprosili o pomoc w dotarciu do szpitala.
Policjanci natychmiast podjęli decyzję o eskortowaniu auta z dzieckiem. Po kilku minutach wszyscy dotarli do szpitala w Sulęcinie, gdzie dziewczynka została przekazana pod opiekę medyczną.
Choć wielu obserwatorów uznało działanie funkcjonariuszy za godne pochwały, ostrożność w ocenach wykazali przedstawiciele Lubuskiego Porozumienia Ratowników Medycznych. W opublikowanym komentarzu w mediach społecznościowych podkreślono, że choć intencje policjantów były dobre, ich działanie było błędem proceduralnym i mogło narazić dziecko na niebezpieczeństwo.
Ratownicy wskazali trzy podstawowe kroki, które powinny zostać podjęte w sytuacji nagłego zagrożenia zdrowotnego:
- Zatrzymanie pojazdu,
- Wezwanie Zespołu Ratownictwa Medycznego przez numer 999,
- Udzielenie pierwszej pomocy do czasu przyjazdu karetki.
Podkreślono, że osoby w silnym stresie – jak rodzice chorego dziecka – mogą stracić panowanie nad pojazdem, co niesie ryzyko wypadku. Eskorta przez radiowóz nie umożliwia jednoczesnego udzielania pomocy medycznej, a każda minuta zwłoki może mieć poważne skutki.
„To nie jest zaangażowanie – to jest brak wyobraźni” – napisali ratownicy. Zaznaczyli, że tylko zespoły medyczne mają sprzęt i kompetencje, by zapewnić bezpieczny transport oraz właściwą opiekę już od momentu wezwania.
W reakcji na tę wypowiedź trwa dyskusja, gdzie przebiega granica między obywatelskim odruchem pomocy a przestrzeganiem procedur ratunkowych. Sprawa z Sulęcina pokazuje, że nawet dobre intencje muszą iść w parze z przemyślanym działaniem.
Dziękujemy, że jesteś z nami!
Napisz komentarz
Komentarze