Powód? Używał telefonu komórkowego na przejściu dla pieszych – podał portal TVN24. Sprawa trafiła do sądu.
Policja uznała, że nie widział, co się dzieje wokół niego
Pan Filip z Warszawy późnym wieczorem wracał z koncertu. Zauważył grupę kierowców, która poruszała się pod prąd. Zrobił im kilka zdjęć. Najpierw – jak czytamy w serwisie – idąc chodnikiem, a chwilę później przejściem dla pieszych. Zdjęcia wysłał na policyjny adres Stop Agresji Drogowej.
Kilka dni później ku własnemu zaskoczeniu dowiedział się, że jest podejrzany o popełnienie wykroczenia. Policja stwierdziła, że – jak cytuje TVN24 – „przechodząc przez przejście dla pieszych, korzystał z telefonu komórkowego w sposób, który ograniczał mu możliwość obserwacji sytuacji na przejściu dla pieszych oraz jezdni”.
Przesłuchująca go policjantka chciała mu wystawić 300-złotowy mandat. Ponieważ odmówił przyjęcia go, sprawa trafiła do sądu.
– Nie zrobiłem nic złego. Wykonałem zdjęcie, nie przerywając obserwacji otoczenia. Nawet funkcjonariuszka nie umiała wyjaśnić, na podstawie czego stwierdziła, że byłem „nieskupiony” – powiedział w rozmowie z portalem.
Prawo jest po mojej stronie
TVN24 skontaktował się z asp. Natalią de Laurans, rzeczniczką Komisariatu Policji Metra Warszawskiego.
„Referent sprawy, ujawniając popełnione przez zgłaszającego wykroczenie, działał zgodnie z obowiązkiem – odpowiedziała.
I podkreśliła, że na organach ścigania, które kierują się zasadą obiektywizmu, ciąży obowiązek zbadania wszelkich okoliczności sprawy, zarówno tych sprzyjających, jak i niekorzystnych, w tym dla osób zawiadamiających o wykroczeniu.
Poinformowała także, że kierowca ze zdjęcia, który popełnił wykroczenie, został ukarany grzywną, a skarga pana Filipa jest teraz rozpatrywana przez Wydział Kontroli Komendy Stołecznej Policji.
– Nie boję się sądu. Prawo jest po mojej stronie. Wolę to, niż zaakceptować absurd – stwierdził pan Filip w rozmowie z TVN24.
Dziękujemy że jesteś z nami
Napisz komentarz
Komentarze