„Dzisiaj odmówiliśmy przyjęcia kociaka. To był pierwszy raz. Przyszedł ten moment, o którym mówiliśmy już długo. Po prostu – nie stać nas” – czytamy w opublikowanym apelu.
Fundacja Anaconda to jedna z niewielu organizacji w regionie, która od lat ratuje zwierzęta porzucone, chore, katowane lub potrącone. Działa niemal wyłącznie siłami wolontariuszy. Ale dziś ci sami ludzie są bezsilni.
„Zbiórki, które prowadzimy, to gaszenie pożarów. Każda złotówka, która wpływa, od razu trafia do weterynarza. Nie mamy rezerw. Nie mamy buforu. Nie mamy nic” – piszą.
Tylko bieżące faktury, jakie posiada fundacja, opiewają na ponad 50 tysięcy złotych. Rzeczywiste zadłużenie jest jeszcze większe. Brakuje wszystkiego – leków, karmy, transporterów, a przede wszystkim pieniędzy na leczenie.
Zwierzęta zostają bez pomocy
Fundacja nie przyjmie żadnego nowego kota. To oznacza, że zwierzęta znalezione dziś na ulicy – nie dostaną pomocy. Nie dlatego, że nikt nie chce. Tylko dlatego, że nie ma za co.
„Bez was nie przyjmiemy kolejnego kota. To od was zależy, czy ktoś, kto dziś leży na poboczu, jeszcze dziś będzie miał szansę żyć” – apelują wolontariusze.
Napisz komentarz
Komentarze