W połowie czerwca cykl Speedway Grand Prix na moment bardzo przyspieszył. W piątek w angielskim Manchesterze najlepsi żużlowcy świata wzięli udział w pierwszym z dwóch turniejów zaplanowanych na ten weekend. Takie natężenie mistrzowskich zawodów związane było z rezygnacją z rundy zaplanowanej w Cardiff. Jako, że w sezonie 2025 Wielka Brytania chciała zorganizować dwa turnieje, toteż władze światowego żużla postanowiły, iż to Manchester ugości żużlowców dzień po dniu w czerwcu. Przed piątkowymi zawodami na szczycie klasyfikacji przejściowej cyklu znajdował się Bartosz Zmarzlik, który dystansował Brady'ego Kurtza o osiem punktów. Dotychczas najlepiej z aktualnych zawodników Gezet Stali Gorzów prezentował się Andrzej Lebiediew, ponieważ po trzech rundach plasował się na czwartej lokacie.
Zobacz też:
Od początku piątkowe zawody dostarczyły zebranej publiczności sporo emocji na torze. Największe show zrobił Zmarzlik, który w drugim biegu źle wyszedł spod taśmy i musiał gonić rywali. Obrońca mistrzowskiego tytułu po kilkudziesięciu metrach poradził sobie z Lebiediewem i Robertem Lambertem, a następnie z ogromną przewagą dotarł do mety. Walka na żyletki miała miejsce również w trzecim wyścigu dnia, kiedy to przez wszystkie cztery okrążenia blisko siebie orbitowała cała stawka biegu. Ostatecznie z pojedynku tego zwycięśko wyszedł Mikkel Michelsen, który za swoimi plecami zostawił Kurtza, Daniela Bewleya i Jacka Holdera. W pierwszej serii bardzo słabo pojechał drugi z reprezentantów Polski. Dominik Kubera w premierowym biegu zawodów dojechał daleko za innymi zawodnikami, a najlepszy okazał się wówczas Martin Vaculik. Równie słabo zaprezentował się trzeci ze Stalowców - Anders Thomsen.
Drugą serię otworzył kapitalny bieg z walką Polaków w głównych rolach. Ponownie Zmarzlik zaspał na starcie i musiał przebijać się z ostatniej pozycji. Na czele stawki znaleźli się Holder i Jason Doyle, ale drugi z wymienionych był bardzo wolny na trasie i bardzo szybko poradzili sobie z nim Kubera i Zmarzlik. Ostatnie okrążenie to częste mijanki dwóch Polaków, a skuteczniejszy w tej batalii okazał się być wychowanek Unii Leszno. Ta część zawodów obfitowała w efektowne akcje. Kolejne trzy biegi serii również dostarczyły dużo kapitalnego ścigania. Każdy następny start spod taśmy mógł obdzielić mijankami inne pojedyncze zawody. Z fantastycznej strony pokazali się zwłaszcza Fredrik Lindgren i Kurtz. Szwed w siódmym biegu pokazał jak jeździ się po zewnętrznej i właśnie po orbicie minął cała stawkę. Australijczyk z kolei popisał się świetnym atakiem przy krawężniku, kiedy to przechytrzył Lamberta. W tej serii z przeciętnej strony zaprezentowali się zawodnicy gorzowskiej Stali. Vaculik i Thomsen dopisali do swoich dorobków po jednym oczku, a Lebiediew dowiózł do mety okrągłe zero.
Zobacz też:
Tempo i widowiskowość zawodów nawet na moment nie zwolniła w trzeciej jej fazie. Każdy z czterech biegów był kwintesencją sportu żużlowego, gdyż na każdym metrze toru działo się wszystko. W dziesiątym wyścigu spotkali się w bezpośrednim starciu dwaj liderzy cyklu. Pojedynek wygrał ostatecznie Kurtz, ale zebrana publiczność miała co oklaskiwać. Dużą niespodzianką okazał się być wygrany bieg przez Charles'a Wrighta, który pojechał w piątkowych zawodach z dziką kartą. Brytyjczyk w swoim trzecim starcie sensacyjnie pokonał Michelsena. Bardzo dobry turniej odnotowywał Max Fricke, który w 11. gonitwie rozprawił się z Holderem, Lambertem i Lindgrenem. W biegu tym każdy z zawodników liczył się w walce o zwycięstwo niemal przez cztery okrążenia. W dalszym ciągu statystami byli Stalowcy oraz Kubera. Po trzech seriach na czele stawki było dwóch Australijczyków - Kurtz i Fricke, którzy mieli zapisane po osiem oczek. Tuż za ich plecami był Michelsen z siedmioma punktami.
Po trzecim równaniu toru w dalszym ciągu dominował Fricke, ponieważ w 13. biegu wywalczył sobie ,,trójkę" po zaciętym boju z Kuberą. Dopiero na trzecim miejscu z kolei w tym wyścigu był Kurtz, który poradził sobie tylko z Lebiediewem. W czwartej serii na zwycięską ścieżkę wrócił Vaculik. Kapitan Stali dobrze wyszedł spod taśmy w 14. biegu i mądrze odpierał ataki rywali. Kolejne żużlowe widowisko sprezentował Zmarzlik. Polak w 15. gonitwie mijał się na dystansie z Bewleyem i Lindgrenem. Walka ta toczyła się od krawężnika po samą bandę i każdy z tej trójki miał apetyt na triumf. Najwięcej zimnej krwi i najwięcej determinacji zachował jednak pięciokrotny Mistrz Świata, a jedynie ,,dwójką" musiał zadowolić się reprezentant gospodarzy.
Przed ostatnią zasadniczą fazą zawodów na czele stawki wciąż był wybitny Fricke - 11 punktów. Po dziewięć oczek mieli Kurtz i Zmarzlik. Z kolei aż czterech zawodników legitymowało się ,,ósemką" przy swoim nazwisku - Holder, Vaculik, Michelsen i Bewley. Na tym etapie zawodów dwoma najsłabszymi zawodnikami byli dwaj żółto-niebiescy - Thomsen (2) i Lebiediew (1).
Zobacz też:
W piątej serii zmagań na torze działo się zdecydowanie mniej. Prace na nawierzchni prowadzone w przerwie spowodowały, że zatarło się większość ścieżek. Jednak to nie przeszkodziło dwóm dotychczasowym liderom cyklu w wygraniu swoich startów. Zmarzlik i Kurtz dopisali sobie po trzy punkty i dzięki temu obaj zameldowali się bezpośrednio w wielkim finale piątkowego turnieju. W 18. biegu natomiast pod taśmą stanęło trzech zawodników gorzowskiej Stali, jednakże pogodził ich Holder. Tylko jeden punkt w 20. biegu wywalczył Fricke, przez co Australijczyk musiał o finał walczyć w wyścigu ostatniej szansy. Oprócz niego w dwóch barażach zameldowali się: Holder, Bewley, Vaculik, Lindgren, Michelsen, Lambert i Jan Kvech.
Kubera turniej zakończył z pięcioma oczkami, Thomsen z trzema, a Lebiediew został z jednym punktem.
Pierwszy półfinał padł łupem Lindgrena. Szwed od samego startu wysunął się na prowadzenie i przez cały bieg odpierał ataki Lamberta. Z dalszej odległości walce tej przyglądali się Vaculik i Fricke. Przez większą część drugiego półfinału wszystko wskazywało na taki sam scenariusz wyścigu. Holder prowadził od samego startu i pewnie zmierzał po finał, ale po zewnętrznej stopniowo prędkości nabierał Bewley. Brytyjczyk wreszcie na ostatnim okrążeniu wypuścił maksymalnie swój motocykl i przy owacjach całego stadionu wyprzedził Holdera.
Finał dostarczył kolejnych wielkich żużlowych emocji. W roli głównej ponownie wystąpił Bewley, który po zaciętej walce ze Zmarzlikiem i Kurtzem dowiózł swój piąty triumf w cyklu Grand Prix.
Dziękujemy, że jesteś z nami!
Napisz komentarz
Komentarze