8 czerwca do Gorzowa przyjedzie GKM Grudziądz. Ale bez swoich kibiców.
To efekt wybryków pseudokibiców z Grudziądza podczas meczu wyjazdowego w Zielonej Górze. Race, zamieszki, zagrożenie – obrazki rodem z piłkarskich stadionów sprzed dekady zagościły na żużlu. Reakcja była natychmiastowa. Wojciech Stępniewski, prezes Ekstraligi Żużlowej, nie gryzł się w język:
„Piromani. Absolutnie tego nie chcemy na żużlowych stadionach. Na pewno KOL zajmie się tym skandalem. W trybie pilnym. Ta grupa nie zdaje sobie sprawy, jak mocno może zaszkodzić kibicom z Grudziądza. Nie.”
I tak się stało. W piątek 2 maja GKM Grudziądz S.A. oficjalnie poinformował o decyzji Komisji Orzekającej Ligi: zakaz wyjazdowy na trzy kolejne mecze PGE Ekstraligi. Kibice nie pojadą na derby do Torunia, ani na spotkania w Lublinie i – co najbardziej odczuwalne lokalnie – w Gorzowie.
Straty nie tylko wizerunkowe, ale i finansowe
Pusty sektor gości to realne straty dla gospodarzy. Dla Stali Gorzów to potężny cios – mniej sprzedanych biletów, mniejsze zyski ze sprzedaży gastronomii. Szacuje się, że zorganizowana grupa kibiców przyjezdnych potrafi zostawić w kasach klubu nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych – przy jednym spotkaniu.
A teraz tych pieniędzy nie będzie.
To nie jest problem tylko Grudziądza. To problem całej ligi
Zamknięty sektor gości to także niechciany precedens – bo jeśli kolejne kluby zaczną borykać się z podobnymi sytuacjami, cierpieć będą wszyscy. Kiedy kibicowanie zamienia się w agresję, cierpi cała dyscyplina. A liga, która w ostatnich latach budowała swoją renomę jako najbardziej profesjonalna na świecie, traci to, co najważniejsze – zaufanie widzów i partnerów biznesowych.
Żużel to sport rodzinny. Dla wielu to niedzielna tradycja, dla innych – pasja od pokoleń. Jeśli nie zatrzymamy wybryków mniejszości, stracimy coś znacznie większego niż trzy punkty w tabeli.
Dziękujemy, że jesteś z nami!
Napisz komentarz
Komentarze