Rozmowa kręciła się wokół „gorzowskiego jabłka”, jego historii oraz planów na rozwój wydarzenia i miejsc, które mogą stać się wizytówką miasta.
Na start była szybka lekcja historii. Reneta Landsberska to szlachetna odmiana wyhodowana w 1840 roku przez prawnika i pasjonata sadownictwa Ottona Bucharda. W świecie pomologii uchodzi za jedno ze stu najbardziej wartościowych jabłek i „matkę” wielu późniejszych krzyżówek. To odmiana późna, aromatyczna i idealna do przetworów. Jak podkreśliła szefowa GRH, miejski rynek hurtowy sprzedaje certyfikowane sadzonki pochodzące z ogrodów Bucharda, więc każdy mieszkaniec może posadzić drzewko o potwierdzonym rodowodzie.
Skąd festiwal? Inicjatywa wyszła z pomysłu prowadzącego, by Gorzów miał swój rozpoznawalny symbol – tak jak Zielona Góra świętuje Winobranie. Prezeska tłumaczyła, że celem była popularyzacja Renety, promocja Ryneczku Jerzego i stworzenie miejsca spotkania dla mieszkańców. Choć aura nie sprzyjała, frekwencja i odzew pokazały, że to strzał w dziesiątkę. Co ważne, pierwszą edycję udało się zorganizować głównie dzięki partnerom i sponsorom, przy niewielkim wkładzie finansowym spółki.
Plany na kolejne sezony są konkretne. GRH wraz z KOWR chce zakładać nowe sady, bo owoców Renety wciąż brakuje do produkcji lokalnych przetworów. W przygotowaniu jest także „Szlak Renety” – turystyczno-kulinarna trasa wzorowana na austriackich „jabłkowych” szlakach, która ma połączyć sadowników, gastronomię i rzemiosło oraz podbić atrakcyjność Gorzowa. Wiosną ruszy rewitalizacja skweru przy Ryneczku Jerzego, a organizatorzy zapowiadają lepszą scenę i zaplecze techniczne na następną edycję festiwalu.
Z rozmowy z prezeską GRH wybrzmiało jasno: Reneta Landsberska może stać się nośnym znakiem miasta – od sadzonek i przetworów, przez wydarzenia, po ofertę turystyczną. Jeśli te zamierzenia dojadą do finału, Gorzów zyska markę, która łączy lokalną tradycję, smak i przedsiębiorczość.
Napisz komentarz
Komentarze